Zmarły też człowiek! – czyli o wietnamskich zaświatach słów kilka

Dzieciństwo to dla wielu osób piękny okres – czas otrzymywania prezentów i bycia rozpieszczanym przez bliskich. Często prym w tychże działaniach wiodą dziadkowie i babcie. Moi również nie należeli do wyjątków i przy prawie każdej okoliczności, takiej jak święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc, czy też po prostu moja u nich wizyta, wręczali mi drobne kwoty do wydania „na głupoty”.

Ja, z racji bycia dzieckiem dość nieśmiałym, często odmawiałem przyjęcia prezentów, patrząc najpierw dyskretnie na rodziców, czy delikatnym potakiwaniem zaaprobują dar od krewnych, czy też nie.

Pamiętam jak dziś ostateczny argument mojej babci, która w dziewięćdziesięciu pięciu procentach przypadków wygrywała wszelkie dyskusje na temat zasadności jej pieniężnych prezentów dla mnie. Brzmiał on:

Masz, weź, przecież do grobu nie wezmę!

No właśnie. A co, jeśli...

Pieniądze w ofierze dla duchów, Adrian Zagrodzki Wietnam
Adrian Zagrodzki wczasy w Azji - nasz specjalista od wietnamskiej kultury
Miliardy dolarów dla babci

Przecież babcię trzeba nakarmić! Tam, w zaświatach sama pieniędzy nie zarobi, my musimy o to zadbać!

Takie wyjaśnienie otrzymałem od młodej, około dwudziestopięcioletniej kobiety, która paliła przy ulicy ulicy kolorowe papiery, spowijając przy okazji całą okolicę gęstym, gryzącym dymem.

W czasie, gdy zastanawiałem się, dlaczego nieboszczykowie w wietnamskich zaświatach zjadają papier, pani zaczęła rozpakowywać kolejną już paczkę darów dla zmarłej babci. W tym momencie dym nieco się przerzedził, a ja zauważyłem, że „kolorowe papiery”, które pani w skupieniu spalała w cynowej miednicy były w rzeczywistości pieniędzmi! I to nie byle jakimi, gdyż nominały, które widniały na banknotach osiągały nawet miliard dolarów, ale nie USD – były to „dolary zaświatów”!

Był rok 2009, a ja – jak się okazało – trafiłem na pierwszy w swoim życiu rytuał ofiarowania darów przodkom przy okazji piętnastego dnia miesiąca księżycowego – czyli pełni księżyca.

Pod czujnym okiem przodków

W czasie mojego ponad dziesięcioletniego już pobytu w Wietnamie wielokrotnie przekonałem się, jak bardzo przenikają się tutaj w życiu codziennym sfery sacrum i profanum – jak blisko swoich żyjących potomków są ich świętej pamięci przodkowie.

Gdy piszę „blisko” nie mam tutaj na myśli jedynie metaforycznej bliskości. Ołtarz przodków jest centralnym miejscem głównego pomieszczenia w większości wietnamskich domów, w których mieszkają ich właściciele. Nie ma ich natomiast w lokalach przeznaczoncyh na wynajem – chociaż od tej reguły znaleźć można czasem wyjątki. Znajdujące się na ołtarzu zdjęcia lub portrety zmarłych członków rodziny patrzą na osoby wchodzące i wychodzące przez główne drzwi domu, jednocześnie strzegąc go przed złymi ludźmi i mocami, jak również udzielając błogosławieństwa domownikom, wyruszającym w drogę do pracy, szkoły, czy też w dłuższą podróż.

Adrian Zagrodzki wczasy w Azji i dolary zaświatańskie
Ołtarz przodków Wietnam
Nic za darmo!

Na ołtarzach oprócz zdjęć czy też portretów przodków dostrzec można wiele innych ciekawostek. Po pierwsze – i najważniejsze – na jego środku, przed zdjęciami, znajduje się kadzielnica. Jest to zazwyczaj ceramiczne naczynie, wypełnione piaskiem, w który wbija się zapalone kadzidełka. Zasada jest taka, iż raz umieszczonej na ołtarzu kadzielnicy się nie przestawia, trzeba być zatem szczególnie ostrożnym w czasie sprzątania.

Dym z kadzidełek, wbitych pionowo w piasek unosi się ku niebu, tworząc swego rodzaju most – połączenie z przodkami w zaświatach. Po zapaleniu kadzidełek możemy składać swoje prośby, jak również dziękować za opiekę i wsparcie – nie tylko w szczególnie ważnych momentach życia, lecz także na codzień.

Jednakże, aby przodkowie byli chętni do udzielania nam swojego wsparcia, musimy wpierw okazać im swój szacunek i pokazać, iż my również o nich dbamy. Wynika to bezpośrednio z filozofii konfucjańskiej, w której osoba o wyższym statusie społecznym wspiera, edukuje i organizuje życie osobom niżej w hierarchii, a w zamian osoby poniżej utrzymują swojego dobroczyńcę, gdyż on, nie pracując fizycznie, nie jest w stanie się sam utrzymać.

Dlatego też na ołtarzach przodków w wietnamskich domostwach zobaczymy rozmaite dary w postaci ulubionych potraw, napojów, a nawet używek zmarłych osób.

Na dymka z pradziadkiem

Jeśli przodek, czy też przodkowie, którzy, jak to mówią Wietnamczycy „są na ołtarzu”, byli buddystami i spożywali w większości jedzenie wegetariańskie, to takie też dary będą na ołtarzu – mogą tam się znaleźć owoce, rozmaite ciastka, napoje gazowane, czy też woda. Natomiast w przypadku, gdy świętej pamięci dziadek był człowiekiem rozrywkowym, to na ołtarzu znaleźć można dary takiemu stylowi życia odpowiadające – czyli wódkę, piwo, papierosy, a na specjalne okazje nawet gotowanego – w całości! – kurczaka, czyli jedno z ulubionych dań imprezowych.

Niektóre rodziny, ofiarowując przodkom papierosy, odpalają jednego i nabijają go filtrem do dołu na patyczek po wypalonym już kadzidełku. W ten sposób można zobaczyć na własne oczy, jak z każdą minutą papierosa ubywa – czyli przodkowie przyjęli dar i z zadowoleniem się nim rozkoszują!

Dary postawione na ołtarzu stoją tam, dopóki głowa rodziny nie poprosi przodków o pozwolenie ich zabrania i spożycia przez resztę domowników.

Wietnam - ofiary dla duchów
Światowiec (i zaświatowiec?) – czyli jak zrobić dobre wrażenie na rodzinie wietnamskiej wybranki
Owoce dla dziadka?

Adi, przywitaj się z dziadkiem!

Takie polecenie otrzymałem od mojej ówczesnej dziewczyny w czasie mojej pierwszej wizyty w jej domu, a konkretnie zaraz po przestąpieniu progu i wejściu do pokoju dziennego, szumnie zwanego „salonem”.

Nie widząc, gdzie ów dziadek zasiada, aby przekazać mu kosz owoców, który przytargałem z pobliskiego rynku z nadzieją zrobienia dobrego wrażenia na rodzinie mojej wybranki, skierowałem swe kroki do pomieszczenia obok – jak się okazało: kuchni.

Na ten widok Phuong – bo tak owa dziewczyna miała na imię – powiedziała, że owoców nie muszę teraz myć, mam je po prostu podarować dziadkowi, teraz, zaraz. Widząc moją przybierającą na sile dezorientację, Phuong udzieliła mi w końcu konkretniejszej wskazówki: „Tam, na ołtarzu, mówiłam Ci przecież, że dziadek zmarł, gdy byłam jeszcze mała”. No tak. Prawda. A więc to tam „zasiadał dziadek”, dla którego dary przywiozłem.

Pierwszą czynnością, którą musiałem wykonać, aby odpowiednio zaprosić dziadka do skosztowania owoców było odpowiednie ułożenie ich na dużej tacy. Jedyną wytyczną były walory estetyczne całej kompozycji. Na szczęście pomogła mi w tym siostra dziewczyny – osoba o bardzo dużym doświadczeniu w komponowaniu tac z darami. Jak się później okazało, dorabiała ona sobie właśnie przygotowywaniem tac z darami na uroczystości zaręczynowe. A że prawdziwe, wietnamskie zaręczyny nie mogą odbyć się bez przynajmniej pięciu dużych tac, na których dary ułożone są w formie bardzo wysokiego stożka, to biznes prosperował.

Następnie, po umieszczeniu tacy na ołtarzu – w domu Phuong był to zaprawdę „ołtarz”, a nie „ołtarzyk”, gdyż miał on formę wysokiego na 1,6 metra, szerokiego na dwa metry bogato zdobionego, drewnianego stołu – dostałem do ręki kadzidełko, które odpalić musiałem od żelowego znicza, stojącego na tymże ołtarzu.

Ostatnim krokiem, w którym częściowo wyręczyła mnie pani domu, było przedstawienie się przodkom. Ja, z racji swojej ówczesnej niewiedzy, nie wiedziałem, jak się do tej czynności zabrać. Dlatego też pani domu stanęła z zapalonym kadzidełkiem tuż przed ołtarzem, ja ustawiony zostałem nieco za nią,  z lewej strony. Przedstawiła mnie ona dziadkowi i innym przodkom, po czym nakazała umieścić kadzidełko w kadzielnicy i pokłonić się 3 razy.

Od tego momentu mogłem już przebywać na terenie domu w zgodzie z siłami wyższymi.

Ołtarz przodków w wietnamskim domu
Wietnam - dary ofiarne
Porządek musi być!

W wietnamskiej rodzinie – zwłaszcza w co bardziej tradycjonalnych rodzinach z północnej i środkowej części kraju – „siły wyższe” niekoniecznie zawsze oznaczać muszą duchy oraz przodków. Swoistą „siłą wyższą” w wielu rodzinach z tych części kraju są osoby starsze – (pra)dziadkowie, rodzice, itp.

Każdy wspólny posiłek zaczyna się tam od zapraszania do jedzenia: osoba najstarsza, bądź też obecna głowa rodziny daje znać, że można zaczynać jedzenie, jednakże młodsze osoby, zanim rozpoczną posilanie się, muszą zaprosić osoby starsze, w kolejności zależnej od ich wieku.

W wielu domach wystarczy „zaprosić całą rodzinę”, co rozwiązuje problem; jednakże w niemałej liczbie rodzin nadal panuje zwyczaj zapraszania każdego z osobna.

Byłem niejednokrotnie zapraszany na rodzinne uroczystości do domów znajomych, po czym, z racji bycia jednym z najmłodszych, spędzałem po 3-4 minuty „zapraszając” każdego po kolei: dziadka, babcię, wujów, ciotki, starsze rodzeństwo, znajomych, po czym całą resztę rodziny!

W dni świąteczne, takie jak wietnamski Nowy Rok, czy też rocznica śmierci kogoś z rodziny, domownicy przygotowują posiłek, po czym stawiają go po pierwsze na ołtarzu, aby duchy przodków najadły się jako pierwsze, paląc oczywiście nieodłączne kadzidełka i zapraszając ducha do spożycia darów. Następnie, gdy już kadzidełko się wypali, głowa rodziny staje przed ołtarzem i prosi o możliwość posilenia się.

Jeden z moich znajomych z północnowietnamskiej wsi przy tej okazji najpierw odmówił rodzaj mantry dziękczynnej, po czym używając zwykłego, codziennego języka wietnamskiego powiedział do ducha, iż: „Skoro Ty się już najadłeś – mamy nadzieję, że Ci smakowało – to teraz my prosimy Cię o pozwolenie zjedzenia reszty!”, po czym podziękował, wziął tacę z jedzeniem, położył na stole i zaprosił wszystkich do jedzenia.

Rozstania i powroty

Zapraszanie duchów do jedzenia to jednakże nie najbardziej mrożący krew w żyłach obyczaj. Dużo bardziej niepokojąca dla wielu nowoprzybyłych do tegoż kraju jest tradycja zapraszania przodków do spędzenia całego okresu wietnamskiego Nowego Roku w domu rodzinnym. Z domownikami!

Wietnamski Nowy RokTet Nguyen Dan – jest najważniejszym dla Wietnamczyków świętem, symbolizującym nadejście wiosny, rozpoczęcie nowego roku księżycowego oraz odrodzenie. Jest to okres niebywale radosny, w czasie którego każda osoba, która ma na to środki wraca do domu rodzinnego. Wyjątkiem nie są tutaj również duchy przodków.

Z racji swoich przeszłych zasług oraz szacunku, którym są oni otoczeni, w przedostatni lub ostatni dzień starego roku głowa rodziny zaprasza ich do „zejścia z ołtarza” – symbolicznego powrotu z krainy przodków do świata żywych i spędzenia świąt z żyjącymi członkami rodziny.

W trzeci, piąty, lub siódmy – w zależności od domostwa – dzień Nowego Roku odprawia się ich ponownie na tamten świat, aby mogli wrócić do pełnienia swoich obowiązków jako bóstwa opiekuńcze rodziny. Tym sposobem wszyscy – nawet duchy w zaświatach – są zadowoleni i mogą kontynuować wspieranie się nawzajem.

Dym z kadzidełek stanowi pomost pomiędzy światem żywych i umarłych
Wieżowce w Sajgonie
Deweloperka duchami stoi

Wietnamskie budownictwo wiele zawdzięcza wierze w duchy oraz w feng shui.

W bardzo wielu przypadkach, osoba obejmująca w dzierżawę na 99 lat standardowy wietnamski dom, razem z leżącą pod nim ziemią burzy go i stawia na jego miejscu nieruchomość, przystosowaną według zasad feng shui do swojego roku urodzenia.

Nie jest to jednakże jedyny powód do tak brutalnego obchodzenia się z domami poprzednich właścicieli. Według wierzeń ludowych do domu, w którym ktoś już mieszkał, z dużym prawdopodobieństwem wprowadziły się duchy przodków tej osoby. Jeśli zatem chcemy mieć dom naprawdę swój, ze swoimi duchami opiekuńczymi, to musimy go zbudować od zera, ogranizując po ukończeniu budowy ceremonię zaproszenia przodków do nowego domu.

Pewien znajomy po znalezieniu odpowiadającego mu, nowo wykończonego mieszkania w bloku w Sajgonie musiał czekać tydzień na możliwość wprowadzenia się, gdyż właścicielka zdecydowała, iż musi urządzić ceremonię sprowadzenia duchów przodków do mieszkania w szczęśliwym dniu, wyznaczonym przez mnicha. Gdyby natomiast znajomy zamieszkał w tymże mieszkaniu przed zorganizowaniem ceremonii przez właścicielkę, duchy przodków znajomego mogłyby się również tam sprowadzić, przejmując je we władanie!

Siła przodków

Jak widać, w Wietnamie z przodkami nie ma żartów. Ja przekonałem się o tym zaraz po wypadku motocyklowym, który przydarzył się mi w pierwszym roku pobytu w Hanoistolicy kraju. Po wypisie ze szpitala, po dwóch dniach badań i konkluzji lekarskiej, stwierdzającej, iż „nic Ci nie będzie, twarde masz kości!”, kilkoro znajomych stwierdziło jednogłośnie:

Twoi przodkowie są bardzo silni i dobrze się Tobą opiekują!

Mówiąc to na ich twarzach malowała się śmiertelna powaga, jednoznacznie sugerując, iż naprawdę tak myśleli.

Wietnam - zaświaty czuwają
Tradycyjne drzewko owocowe na Tet

Jedząc owoc, pamiętaj o osobie, która zasadziła drzewo!

To jedno z wietnamskich powiedzeń, bardzo dobrze obrazujących i podsumowujących wszelkie kwestie, związane z kultem przodków. Jest to nieodłączna część życia w tym kraju – miejscu, gdzie połowa społeczeństwa, określająca się jako ateiści oraz znaczna część buddystów posiada w swoich domach ołtarzyki przodków i prosząca ich o ochronę, zdrowie, dobrobyt i mądrość.

Obecne pokolenia są owocem pracy i działań pokoleń poprzednich; obecny status rodziny jest efektem starań przodków; przyszłość natomiast zależy od współdziałania wszystkich – dawnych i obecych członków rodziny.

Dlatego też warto pamiętać, że w umysłach większości Wietnamczyków, gdzieś w zakamarkach podświadomości zakodowane jest zawsze i wszędzie aktualne przesłanie: „Pijąc wodę, pamiętaj o źródle”. Jest to również jeden z kluczy, pomagających rzucić nieco światła na wietnamskie postrzeganie świata.

A czy Ty zaprosiłeś już duchy przodków na kolację?

Adrian Hai Phong Zagrodzki

Bardziej wietnamski niż najstarsi Wietnamczycy, zgrabnie przeprowadzi Cię przez świat i zaświat wietnamskich obyczajów – a wszystko to przetestowane na własnej skórze!

Artykuł ukazał się w marcowym (3/2021) numerze „Pilipili Travel Buddy” – miesięczniku o pasji do podróżowania, w którym regularnie publikują członkowie naszego zespołu.

Masz ochotę na więcej? Zobacz nasze wycieczki po Azij!