Tajemnice Sajgonu: z wizytą u ulicznego fryzjera

Spacerując ulicami Sajgonu można natknąć się nie tylko na obwoźnych sprzedawców specjałów wietnamskiej kuchni, kwiatów czy pamiątek, ale również na… fryzjera pod chmurką. A raczej pod tekstylnym daszkiem, rozpiętym między murem a pobliskimi drzewami, bo choć "salon" być może wygląda dość prowizorycznie – z lustrem na gwoździu i krzesłem stojącym wprost na chodniku – o komfort klienta tu się dba i nikt nie pozwoli, aby padało mu na głowę.

Obowiązują też maseczki i dezynfekcja, a od eleganckich salonów (których także w Sajgonie nie brakuje) te uliczne odróżniają się na pewno ciekawszymi widokami odbijającymi się w lustrze, no i może nieco ograniczoną możliwością pogaduszek z fryzjerem, bo poza barierą językową, może temu nie sprzyjać uliczny hałas.

Krzysztof z zespołu Wczasywazji.pl – nasz doświadczony przewodnik po Sajgonie, uzbrojony w zapał, odwagę i 2,5 dolara, udał się na wizytę do ulicznego fryzjera specjalnie dla was – na wizji! Za kamerą ze stoickim spokojem stanęła jego żona i nawet ręka jej nie zadrżała, gdy mąż poddawał się metamorfozie, przy wtórze klaksonów i szumu przemykających pojazdów.

Ulice Sajgonu tętnią życiem
Ginący zawód

Zastanawiasz się, ile kosztuje fryzjer uliczny w Wietnamie? Krzysztof zapłacił 50000 dongów, czyli ok. 2,16 dolara, a więc – na chwilę obecną – niecałe 8 zł.

Krzysztof zdradza także, dlaczego uliczny fryzjer jest w Sajgonie ginącym zawodem: po pierwsze Wietnam się zmienia i władze Sajgonu „czyszczą” ulice miasta z przydrożnych biznesów (na wzór singapurski), po drugie – Wietnamczycy są jednym z najszybciej bogacących się narodów na świecie i coraz częściej korzystają z salonów, przypominających te europejskie: z klimatyzacją, modnym designem i pięknymi hostessami do pomocy.

Nietypowa pamiątka z wakacji

Być może Krzysiek przekona Cię, że póki jest okazja, warto sprawić sobie taką pamiątkę z podróży. W końcu nic nie zapada nam w pamięć tak bardzo, jak ciekawe doświadczenia.

I jak Ci się podoba efekt końcowy? Krzysztof zapewnia, że czuje się kilka kilogramów lżejszy, a jego żonie nie wypadła kamera z ręki, więc chyba rzeczywiście wyszło nieźle ;)

Polecamy filmik Krzysztofa, którego relizację nasz bohater okupił częścią samego siebie i który być może (oraz niestety) niedługo będzie już tylko archiwalną relacją z ulic Sajgonu. Spieszmy się do ulicznych fryzjerów, tak szybko odchodzą!

Wietnam - uliczny fryzjer ginącym zawodem

Krzysztof Michałowski

O Wietnamie wie prawie wszystko, a to za sprawą studiów orientalistycznych, wietnamskiej małżonki (która staje czasami za kamerą) i niemal dekady spędzonej w Sajgonie. Z poświęceniem, na potrzeby niniejszego materiału, poddał się ulicznemu strzyżeniu na wizji i nie omieszkał zaprezentować efektu końcowego!

Masz ochotę na więcej? Zobacz nasze wycieczki po Azij!