Pożegnanie z Mjanmą / Birmą
Zapraszamy na kolejny, krótki felieton Małgosi Ruszkowskiej, dotyczący jej wrażeń z Mjanmy / Birmy. Wcześniej chłonęliśmy atmosferę Yangonu, teraz czas na Mandalay. To niesamowite, jak autorka trafnie i sugestywnie ujmuje w słowa klimat tego zakątka świata:



Jesteśmy z powrotem w Mandalay i zostały nam tylko dwa dni w Mjanmie, zanim powrócimy do Europy. Po co jednak w ogóle przyjechałyśmy do tego kraju? I dlaczego Mjanma / Birma?
Przyjechałyśmy tutaj głównie, aby pomóc w nauce angielskiego dzieci w Zakonie Buddystów (jakże by inaczej!). Większość z tych dzieci nie byłaby w stanie otrzymać żadnej nauki, gdyby nie ten zakon oraz niesamowita inicjatywa jego przełożonego i jego fundatorów. Właśnie zakończyłyśmy naszą pracę, która choć dość krótka okazała się dla mnie jednym z najsilniejszych doświadczeń jakie dotychczas było mi dane przeżyć.

Tak więc nasza podróż dobiega końca. I nawet jeśli jest to tylko 3-tygodniowa przygoda, której większość już za nami, nie mogę się oprzeć wrażeniu, jakbym była tutaj zdecydowanie dłużej. Chyba to ciągłe poczucie teraźniejszości sprawia, że tak odczuwam. Żegnając przeszłość, dając przyszłości przyjść w swoim czasie, liczy się tylko teraźniejszość. Tak tutaj ludzie wydają się żyć. Niewątpliwie skupieni na chwili. Każdy dzień i każda minuta się liczy. Nie ma pośpiechu, aby myśleć co będzie jutro, ponieważ każdy moment ma swoją kolej.
Nigdy nie czułam się tak obecna w momencie, jak tutaj w Myanmar. Wtopiona w uczucie, którym mnie darzy ten stan, bez znaczenia czy czuję się radosna czy smutna. Każda bowiem emocja ma prawo przepłynąć przez chwilę, która jest obecna.