Study Tour w Środkowym Wietnamie
– sprawdzamy dla Was postcovidowe Hoi An i Da Nang
Study Tour w Środkowym Wietnamie
– sprawdzamy dla Was postcovidowe Hoi An i Da Nang
Na study tour w środkowym Wietnamie wybraliśmy się 5-osobową ekipą, w ramach naszego wielkiego zjazdu firmowego #MYAtogether. Aby ekspedycja badawcza przyniosła jak najlepsze owoce i aby zebrać jak najszerszy wachlarz wrażeń, odczuć i emocji, zwerbowaliśmy na ochotników część zespołu Wczasywazji (z Wietnamu i z Polski) oraz osoby prywatne. Ponieważ dominował pierwiastek żeński, przyjęliśmy kryptonim „Aniołki Adiego”, bo właśnie pod batutą Adriana Zagrodzkiego – nieocenionego znawcy topografii, języka, kuchni i kultury Wietnamu – odbył się nasz wyjazd.


CIEKAWI CIĘ, KTÓRA TO WYCIECZKA Z NASZEJ OFERTY? ZNAJDZIESZ JĄ TUTAJ
Odrzucając na chwilę żarty na bok, celem wyprawy była weryfikacja jakości i dostępności wszelkich postcovidowych usług w Hoi An i Da Nang. Zawsze bardzo dokładnie sprawdzamy lokalizacje oraz atrakcje, które chcemy zaproponować w trakcie wycieczek. Każde miejsce wymaga naszych odwiedzin i skrupulatnej oceny, abyśmy mogli zagwarantować Ci bezpieczne i wysokiej jakości wyjazdy.
Bywa, że jaskinia przepływających obłoków okazuje się po czasie jaskinią zawracających obłoków (zasypany jeden właz), a wioska rybacka produkująca sos rybny – „znikającą wioską”, odnotowujemy więc z uwagą wszelkie tego typu zmiany w przyrodzie. W końcu panta rei, więc Wietnam również nie stoi w miejscu. Na szczęście zarówno z Hoi An, jak i z Da Nang przywieźliśmy same dobre wieści!
Hoi An – miasto lampionów
Pierwsze wrażenia
Naszą eskapadę rozpoczęliśmy wieczorem, 8 maja, lotem z Sajgonu do Da Nang (to bardzo komfortowa, lekko ponad godzina lotu). Adrian profesjonalnie ogarnął całą ekipę na lotnisku, wszak 4-osobowa grupa nie stanowi zbytniego wyzwania organizacyjnego dla pilota (póki co wycieczek) z takim doświadczeniem. Przejazd z lotniska Da Nang do centrum Hoi An zajął nam około 40 minut.
Pierwsze dwie noce spędziliśmy w bajecznym Hoi An, mając okazję cieszyć się atmosferą miasta od świtu do zmierzchu i w różnych obliczach pogodowych. Mówi się, że to najpiękniejsze miasto w Wietnamie i z zachwytem (ci, którzy byli tu pierwszy raz) oraz niezbywalną pewnością (stali bywalcy), meldujemy, że tak jest w istocie!


Toruń Wietnamu
Hoi An to magiczne miejsce. Jeśli Sajgon nazwałoby się Warszawą Wietnamu, Hoi An byłoby jego Toruniem. Miasteczko jest ciche i spokojne na obrzeżach a tętniące życiem na starówce i nad rzeką. Wielobarwne stragany z charakterystycznymi ubraniami w owocowy print, żółte i niebieskie fasady klimatycznych domostw, czerwienie i złocenia przybytków świątynnych z podbijającą je zielenią tropikalnych roślin (niby jesteś w środku miasta, a możesz tu spotkać bujające się ciężko na drzewie pomelo), głębokie brązy starych, drewnianych elementów konstrukcyjnych, wszechobecne kadzidła, walczące o uwagę z nakręcanymi plastikowymi ptaszkami, a po zapadnięciu zmierzchu: lampiony, lampiony i jeszcze raz lampiony. To w kwestii wrażeń wzrokowych, bo smaki, zapachy i przeżycia stanowią odrębną historię.
Kazik
Na tle wspomnianej wyżej egzotyki, w centrum tego miasta na końcu świata czeka coś, o czym dobrze wiemy, że jest, ale każdorazowo wywołuje niebywałe wzruszenie – pomnik Kazimierza Kwiatkowskiego. Pomnik Polaka. Jak każdy przodek w kulturze azjatyckiej, jest on częstowany owocami, drobnymi przekąskami i okadzany kadzidełkami. „Kazik”, polski konserwator zabytków, niesamowicie zasłużył się dla tego regionu i zadbał o objęcie jego najcenniejszych obiektów patronatem UNESCO.


A MOŻE MASZ OCHOTĘ NA WYCIECZKĘ SZLAKIEM SMAKÓW HOI AN?
Co zjeść w Hoi An?
Kto już zgłodniał? Może warto więc przejść do kwestii zasadniczej – co warto zjeść w Hoi An? Przebywając tu kilka dni można smakować i testować wiele, ale podczas 1-dniowego tripu absolutnie nie można ominąć: wybitnego dania z makaronem cao lầu, bajecznych (choć niewielkich – uwierz, że to na plus) bułeczek banh mi (nasi przewodnicy znają pewne bardzo specjalne miejsce, rodzinny biznes, gdzie serwowane są od lat – i nadal, co skrzętnie zweryfikowaliśmy), po zmierzchu cudownie smakują naleśniki z bananem, a nutkę orzeźwienia podczas spaceru po starówce przyniesie kultowy, lokalny napój Mot.
Hoi An Memories Show, czyli historia na scenie
Jeśli zastanawiasz się, jakie są korzenie tego całego piękna, tajemnicy i bogactwa, które otacza Cię w środkowym Wietnamie, koniecznie udaj się na spektakl pod gołym niebem: “Hoi An Memories Show”. Już samo miejsce robi wrażenie, bo jest to miasteczko w mieście – z kamienicami, sklepami i restauracjami. Na tle zjawiskowej scenografii, wykorzystującej naturalne elementy krajobrazu i przede wszystkim wodę (!), posługując się niezwykle pięknie skomponowaną mieszanką ruchu, światła i dźwięku, stworzono wizualne arcydzieło, zapoznające widza z historią tego regionu. Ciekawostką jest, że w przedstawieniu bierze udział około 200 aktorów, a przed pandemią było ich nawet dwa razy więcej! My wyszliśmy ze spektaklu oszołomieni i wzruszeni, a stukot scenicznego krosna, wyznaczającego kolejne etapy dziejów Hoi An, jeszcze długo rozbrzmiewał nam w uszach (i w duszach!).

HOI AN TO NIE TYLKO ZABYTKI, ALE TAKŻE PRZYGODA! – SPRAWDŹ WYCIECZKĘ MOTOROWĄ
My Son – świątynie Imperium Champa

SPRAWDŹ, CO KRYJE SIĘ W CIENIU DAWNYCH ŚWIĄTYŃ – ZOBACZ PROGRAM
W trakcie naszego tripu przez centralny Wietnam zajrzeliśmy też do My Son – dawnego sanktuarium ludu Chamów – położonego w malowniczej dolinie, około godziny drogi od Hoi An. My Son to taki „mały Angkor” – wspaniałe miejsce, jeśli w Wietnamie masz ochotę „liznąć” (ponieważ mowa o zabytku UNESCO, czynność tę traktujemy jedynie metaforycznie) trochę historii i kultury. Zaznasz tu prawdziwej eksplozji zieleni i ciepłej wilgoci tropikalnego lasu. „Czerwień pradawnych murów, odcinająca się od soczystej zieleni dżungli” – check, nic się nie zmieniło, jest tak pięknie i tak majestatycznie jak zawsze, a z dobrym przewodnikiem – niezmiennie ciekawie.
Mieliśmy też przyjemność obejrzeć zachwycający pokaz tańca Apsar i nieplanowany, zorganizowany pod gołym niebem, tradycyjny taniec Chamów. Ciekawym przeżyciem było fotografowanie mijającej nas grupy ludzi w tradycyjnych strojach i być w tej samej chwili fotografowanymi przez nich – widać, że powrót turystów naprawdę cieszy miejscowych, gdyż spotkaliśmy się z kilkoma przejawami takiego sympatycznego zainteresowania.



Da Nang
Good Morning Angels!
Dzień w Da Nang zaczęliśmy od tradycyjnej wietnamskiej kawy w 5 odsłonach (jak przystało na 5 odrębnych bytów), z widokiem na Górę Wody i z rozpiską planu na najbliższe godziny.
Choć wycieczkowi agenci specjalni słyną ze swojej zwinności i sprytu, na Górę Wody (stanowiącą część kompleksu Gór Marmurowych, zwanych też Górami Pięciu Żywiołów) wjechali windą – w końcu trzeba było zweryfikować czy jest sprawna i bezpieczna – robimy to wyłącznie dla naszych przyszłych klientów i gości!


MOŻE ZAINTERESUJE CIĘ TAKŻE ZWIEDZANIE OKOLIC DA NANG JEEPEM?
Góra zachwytów
Przeszklona winda przeniosła nas do zupełnie innego świata: pełnego zielonej, bujnej roślinności, egzotycznych kwiatów, egzotycznych ptaków (np. gołębie z lubością dziobiące rozłupane kokosy ;), skałek, kamiennych schodków, jaskiń i poukrywanych w tych jaskiniach świątyń. Odkryliśmy tu nieskończenie wiele ścieżek do kontrolowanego błądzenia i eksplorowania. Poza wspaniałymi widokami wokół zachwycała też panorama z samego szczytu Góry Wody. Są tu też takie miejsca, w których dosłownie zapiera dech w piersiach (i to nie tylko w wyniku wspinaczki połączonej z wysoką temperaturą i wilgotnością) i do których nasz niezastąpiony pilot-przewodnik (w wolnych chwilach aktor-konferansjer) wprowadzał nas, profesjonalnie budując atmosferę oczekiwania i napięcia.
Co zjeść w Da Nang?
Adrian, przywódca grupy eksploracyjnej, zabrał nas na obiad w niesamowite, bardzo lokalne miejsce. Mogliśmy się dosłownie poczuć jak jedna z wietnamskich rodzin na typowym obiedzie. Nie było między nami zgody, które z podanych dań jest najlepsze: klepany ryż w bambusowych koszyczkach, tofu w sosie pomidorowym, zupa krabowa, smażony szpinak wodny czy sajgonki.
Wieczorem udaliśmy się na prawdziwą ucztę z owoców morza, do sprawdzonego i niesamowicie klimatycznego miejsca – wszystko jak zawsze świeże i pyszne – takich rarytasów w Da Nang ominąć po prostu nie można.


Da Nang o zmierzchu
Na odrobinę uwagi zasługuje plaża i promenada w Da Nang, które budzą się do życia już po 5:00 rano (!). Jeśli masz hotel z widokiem, tuż po przetarciu oczu zobaczysz, że życie na plaży już wre i nie są to pojedynczy amatorzy joggingu, a całe rodziny! Nadmorskie wieczory są równie urocze, a temperatury naprawdę komfortowe. Na plaży można spotkać przyjaznych miejscowych i przemykające gdzieniegdzie kraby, zaś przy promenadzie usiąść przy orzeźwiającym napoju i talerzu pełnym owoców, wsłuchać się w muzykę na żywo (a nawet załapać się na selfie z wietnamskim youtube’owym celebrytą) oraz, wprowadzając nieco polskiej kultury, zatańczyć na ulicy wciągając w to miejscowych.
Co nie wyszło?
Żeby opis naszej wyprawy nie był zbyt karmelizowany (jak wyborna ryba w Da Nangu, której koniecznie musisz spróbować!), wspomnimy też o rzeczach, które nam zwyczajnie nie wyszły. Otóż, o ile deszczowa pogoda, która poprzetykała naszą podróż krótkimi opadami, absolutnie nie wpłynęła na nasz pobyt w Hoi An, wizytę w My Son czy wycieczkę w Góry Pięciu Żywiołów, tak uniemożliwiła nam niestety ujrzenie Przełęczy Morskich Obłoków w jej pełnej krasie. Na szczęście zawsze na taką okoliczność mamy plan, a nawet kilka planów B, z których z przyjemnością skorzystaliśmy.
Wybraliśmy się też na emocjonujące poszukiwania wioski rybackiej po danandzkich zaułkach, która niestety w ostatnim czasie zdążyła się już przenieść w inne miejsce – trudno to zaliczyć do porażek, wszak bawiliśmy się przednio: zobaczyliśmy jak wyglądają tutejsze wsie i ponownie staliśmy się atrakcją dla miejscowych. W każdym razie teren mamy już zweryfikowany i nasi goście unikną zbędnego błądzenia – no chyba że zażyczą sobie takowe w szytym na miarę planie wycieczki ;)


Podsumowanie
Nasza study tour nie opierała się oczywiście jedynie na przyjemnościach i przysmakach, ale także na sprawdzaniu dostępności i aktualności usług i atrakcji oraz bazy hotelowej dla gości Wczasywazji.pl w środkowym Wietnamie. Niektóre miejsca przez okres pandemii zostały zamknięte, inne wyremontowano, jeszcze inne zmieniły całkowicie styl, np. z kolonialnego na modern eco, poszerzyły lub nieco edytowały swoją ofertę. Mogliśmy to wszystko zweryfikować osobiście, by zaplanować dla Ciebie jeszcze lepiej skrojone programy i jeszcze ciekawsze wycieczki.
Adi wraz ze swoimi „Aniołkami” wrócił cało i zdrowo do Sajgonu, uznając podjętą misję badawczą, odkrywczą i weryfikującą za zakończoną sukcesem. Pozostaje nam tylko zasiąść do naszych wycieczek, wzbogacić je o nowe odkrycia i „smaczki” i czekać na telefon w sprawie (być może Twojego) wymarzonego wyjazdu do środkowego Wietnamu.
Zobacz, jak spędziliśmy 3 magiczne dni w środkowym Wietnamie:





