Targowanie się w Bangkoku
Zakupy są nieodłącznym elementem podróżowania, a Tajlandia zajmuje szczególne miejsce na mapie zakupowych rajów. Z przyjemnością dotykamy, wąchamy i kosztujemy przedmiotów pożądania na tutejszych targach, choć często ich cenę musimy sobie wynegocjować.
Wprawa w tej dziedzinie przyda nam się głównie na bazarach i w mniejszych sklepikach, gdzie ceny są napisane odręcznie lub w ogóle nie są wyeksponowane. Nie potrenujemy zaś targowania się w marketach czy eleganckich butikach.
Targowanie kojarzy nam się głównie z gwarnymi sukami w krajach arabskich. Tam to, czego tylko dotkniemy, natychmiast uznawane jest za sprzedane – taka zasada. Sprzedawcy są nachalni, nieustępliwi, mówią we wszystkich językach świata, a sztukę targowania się wyssali chyba z mlekiem matki. Nie każdy wie, że ceny często trzeba negocjować także w kraju o zupełnie innej kulturze niż arabska, położonym kilka tysięcy kilometrów dalej – w pięknej Tajlandii. No właśnie, a jak to wygląda tutaj? Czy musimy targować się w każdym sklepie? Czy sprzedawcy są natarczywi, niemili, obrażają się?

- Nie wyróżniajmy się ubiorem. To sprzedawcy ustalają ceny. Jeśli zobaczą, że masz na sobie markową koszulkę, na nadgarstku złoty zegarek, a w ręku drogą torebkę – cena pójdzie w górę.
- Przed zakupami warto zapoznać się ze średnimi cenami, np. w marketach. Dzięki temu zorientujemy się, co ile mniej więcej kosztuje w standardzie. Proponowane przez sprzedawcę na targu ceny zawsze są zawyżone. Spokojnie, można je zbić nawet o połowę. Nietaktem jest zbijanie ceny poniżej 30 baht.
- Gdy sprzedawca nie chce za bardzo zejść z ceny, możemy zapytać się, czy przy zakupie dwóch lub więcej towarów nie otrzymamy jakiejś zniżki.
- Jeśli jest za drogo – zawsze można po prostu odejść. Tajowie mają inne usposobienie niż Arabowie, którym zdarza się dosłownie obrazić na kupującego.
- Po odejściu – bardzo prawdopodobne, że zostaniemy zawołani przez sprzedawcę, który zaproponuje niższą cenę.
- Nie obawiajmy się bariery językowej – podczas negocjacji cen idą w ruch kartki, palce i kalkulatory.
- Targowanie się może potrwać dłuższą chwilę – trzeba uzbroić się w cierpliwość i najlepiej potraktować to jako... atrakcję regionu.

1. Upust 30% to bardzo dobry początek negocjacji.
2. Pośpiech nie jest najlepszym doradcą.
3. Lepiej Ci pójdzie bez widowni.
4. Kupując kilka rzeczy na danym stoisku, łatwiej o rabat.
5. Nie bój się odejść – najpewniej zostaniesz zawołany z powrotem.


Targowanie się to nie tylko zakupy, ale i możliwość porozmawiania, poznania lokalnej kultury. Jeśli jednak nie lubimy tego typu aktywności, nie jesteśmy dobrzy w negocjacjach i sprzedawcy łatwo to wykorzystują, możemy odpuścić sobie targowanie się i zrobić zakupy w markecie. A na bazarze tylko porobić zdjęcia.